FELIETON. Metropolia Warszawska: Wypowiedz się, by potem móc zgłaszać pretensje

głosowanie referendum

Głosowanie (fot. GP/kg)

Winston Churchill – niekwestionowany mąż stanu, który zapewnił sobie trwałe miejsce na kartach historii powtarzał do znudzenia: „Nigdy nie wolno krytykować po fakcie żadnego kroku w sprawach wojny lub polityki, jeżeli wcześniej, publicznie lub oficjalnie nie wyraziło się swojej opinii ani nie ostrzegło przed grożącymi konsekwencjami”.

Jasna i prosta formuła zasad „fair play” życia społecznego, z którą trudno się nie zgodzić. Oznacza dokładnie: wypowiedz się podczas dyskusji, aby później móc zgłaszać pretensje.

 

Churchill a sprawa polska

Jakże aktualna okazuje się maksyma Sir Winstona dziś w odniesieniu do planów ustanowienia Metropolii Warszawskiej cichcem, za plecami przeszło dwóch milionów Polaków, których decyzja dotyczy. Powszechne oburzenie trybem wprowadzania nowych przepisów jest spowodowane całkowitym nieuwzględnieniem opinii mieszkańców terenów objętych decyzją, brakiem jakichkolwiek konsultacji. Fiaskiem okazała się zapowiadana przez PiS ankieta parafialno-dworcowa, której prowadzenia w deklarowanym terminie i miejscach nie udało się nam stwierdzić.

 

 

Viritim

Dlatego suweren, czyli my, wziął sprawy we własne ręce i postanowił przeprowadzić najbardziej demokratyczne i powszechne z możliwych konsultacji, czyli referendum. Każdy obywatel dotknięty planowaną zmianą otrzymał szansę wypowiedzi poprzez oddanie głosu. Nie ma znaczenia, czy będzie to głos na tak, czy na nie. Jeżeli chcesz być wiarygodnym uczestnikiem dyskusji o szczegółach jutro, wypowiedz się dziś, kiedy jesteś pytany. Dokładnie tak w I Rzeczpospolitej działała zasada viritim oznaczająca powszechny i osobisty udział w sejmach walnych, na których każdy mógł się wypowiedzieć, ale tylko osobiście. Identycznie działa referendum. Siła każdego głosu jest taka sama i jest naprawdę wielka.

O tym, jak potężna jest moc naszych głosów, świadczy strach rządu, który rękami swego reprezentanta, jakim jest wojewoda mazowiecki, próbuje na wszelkie sposoby nie dopuścić Polaków do wypowiedzenia się i z różnych błahych powodów unieważnia głosowania w kolejnych gminach. Skutek jest odwrotny od zamierzonego. Rośnie opór Polaków wyrażany decyzjami samorządów, które jeden po drugim podejmują decyzje o przeprowadzeniu powszechnego głosowania w kwestii przyłączenia do Metropolii Warszawskiej. Oprócz Legionowa, które w spektakularny sposób odrzuciło zaproszenie do metropolii, już 12 mazowieckich gmin zdecydowało się na referenda, a kolejne rozważają taką opcję.

Kto wie lepiej

Gdy 100 lat temu powstawał wielki i niezwyciężony Związek Radziecki, towarzysz Lenin zakładał, że przynależność do niego jest tak wielkim zaszczytem i honorem, że pytanie o zdanie obywateli przyłączanych terenów byłoby niestosowne. Dziś z podobnego założenia wychodzi obywatel Kaczyński, który sądzi, że wie lepiej, czego nam potrzeba, kto będzie mieszkał w Metropolii, a kto nie. I to na długie lata. Tak, jak republiki radzieckie miały dożywotnio należeć do ZSRR, tak gminy przypisane do Metropolii będą w niej do końca istnienia tego tworu.

Spyta ktoś, o co ten zgiełk? A choćby o to, że dzisiaj w kwestii gospodarki przestrzennej i zrównoważonego rozwoju w 100% decydują ludzie miejscowi, z terenu gminy, której te postanowienia dotyczą. W metropolii decyzje zapadać będą w gronie osób niezwiązanych z daną gminą, która w tym gronie będzie posiadała zaledwie jednego lub dwóch przedstawicieli. Podobnie z oświatą, finansami i szeregiem innych spraw.

Nad czym głosujemy

Krótko mówiąc. Nasz udział w referendum będzie odpowiedzią na pytanie: czy chcemy sami zdecydować o tym, czy mamy być w Aglomeracji Warszawskiej, czy wolimy, by postanowili o tym pisiewicze kierując się wyłącznie własnym interesem politycznym. Niczym więcej. Co ich obchodzi, czy w Nieporęcie i Wieliszewie będzie zabudowa jednorodzinna, czy blokowiska i drapacze chmur? Czy ulice Kmicica i Bohuna zostaną zmienione na Lecha i Jarosława. Itd., itp. Żeby kiedyś krytykować, dziś każdy, zwolennik i przeciwnik, musi wziąć udział w referendum.

Dlatego warto zapamiętać jeszcze jedną z ulubionych sentencji premiera Churchilla:

Gdy kto nie chce, kiedy może

Nic mu później nie pomoże