Ignacy Sławiński szturmem zdobywa kolejne tytuły. Czy w powiecie legionowskim trafił nam się brylant w tenisie stołowym?

Mistrzostwa Mazowsza Skrzatów 1

9-letni Ignacy Sławiński, mieszkaniec powiatu legionowskiego, mimo młodego wieku już od kilku lat bardzo intensywnie trenuje i rozwija swoje umiejętności w tenisie stołowym. Pod okiem trenera klubu Sokoła Serock i taty rozwija swoje umiejętności  i wygrywa kolejne turnieje zarówno na szczeblu lokalnym jak i ogólnopolskim. Chłopiec wywalczył między innymi Mistrzostwo Województwa “Skrzatów” w singlu (chłopcy roczników 2012 i młodsi) i wicemistrzostwo w deblu w kategorii “Żaków” (roczniki 2011-2010). Ostatnio zwyciężył w singlu i deblu w prestiżowym turnieju “Pingla Cup 2021”. W zawodach tych udział wzięło kilkuset adeptów tenisa stołowego, którzy zaliczają się do ścisłej krajowej czołówki. Impreza ta uznawana jest za nieformalne Mistrzostwa Polski “Skrzatów”. O pasji Ignacego i rozwoju umiejętności gry w tenisa stołowego rozmawialiśmy z jego tatą, Panem Bohdanem.

 

 

Kamil Jagnieża: Panie Bohdanie, kiedy Ignacy zainteresował się tenisem stołowym?

Bohdan Sławiński: W zerówce, kiedy to jeszcze stosował do wszystkiego własne zasady. Z czasem zauważył, że np. przeciwnik też ma swoje cele i metody, odrębną wolę i równą mu zwycięstwa żądzę.

Skąd wzięło się jego zainteresowanie tenisem stołowym?

Od zakupu stołu i rakietek, debat na temat kształtowania osobowości, koordynacji „oko-ręka”, sporo było też o tym, że ów stołowy blat to rodzaj bezkrwawego pola bitwy, gdzie – powołując się na
„Sztukę wojny” orientalnego mistrza, i równie orientalny serial dla dzieci „Ninjago”, można zwyciężać bez walki… albo, nasze ulubione, kto zna wroga i siebie, nie będzie zagrożony i w stu Starciach…

 

 

Czy Ignacy interesuje się też innymi dyscyplinami sportu i trenuje coś poza tenisem stołowym?

Pasjonuje się też równolegle tenisem ziemnym, gdzie upatrzył sobie, równie leworęcznego, króla, czy może raczej cesarza ceglanej mączki, Rafaela Nadala. Moim zdaniem, znając miarę, dużo bardziej kompatybilny byłby Novak Djoković… Niestety koszty tejże dyscypliny, niesprzyjający klimat, nadto brak rozgrywek dziecięcych, nieco nasz entuzjazm ostudziły… Były też próby z karate i sportami kolektywnymi, ale po obserwacji treningów rozgrywanych, jak powiada muzyczny klasyk, w tym wypadku Artur Andrus: „na dworze upał – 11 stopni!”, z zastrzeżeniem, że było tylko nieco powyżej zera, grudniowe błoto pośniegowe i parujące jak elektrociepłownia dzieci, postanowiliśmy, że bezpieczniej będzie jednak uprawiać tenis stołowy. Na hali przynajmniej nie pada, no chyba, że jak w słynnym „Misiu” Tyma i Barei, nad łóżkami dach przecieka… Ale czy to może być prawdą?

Czy od samego początku, kiedy Ignacy zainteresował się tenisem stołowym, była to pasja, czy syn jednak powoli się przekonywał do tej dyscypliny sportu?

Umiarkowana… pasja, można by ją porównać do powoli odsłanianego obrazu, jakiegoś tajemnego „Czarnego kwadratu na białym tle” Edwarda Malewicza, owa bryła zależnie od punktu siedzenia i patrzenia, okazuje się, że ma wiele warstw, faktur i struktur. Inspirujące bywają – choć najbardziej się ich nie lubi – o dziwo, zwłaszcza porażki, gdy trzeba zmienić sposób myślenia i gry… Ale i sukcesy, gdy wreszcie, po kilku nieudanych meczach, grając niemalże „procentowo”, realizując wzorcowo obraną taktykę, bierze się rewanż za wcześniejsze klęski ze starszym kolegą… znając miarę, w końcu dotyczy to tylko rozgrywek dziecięcych, takie zwycięstwa, to jak śrubowanie własnego rekordu życiowego.

 

 

 

Ignacy Sławiński na najwyższym stopniu podium w turnieju Pingala Cup 2021 fot. archiwum prywatne

 

Jakie były pierwsze sukcesy Ignacego w tej dyscyplinie sportu?

Rozpoczął w 2019, właściwie z marszu, rozpoznając kategorię bojem… od podium w Grand Prix Mazowsza „Skrzatów”, czyli chłopców 8-9 letnich, by zakończyć tenisowy rok jako mistrz tejże
Kategorii.

Czy Ignacy trenuje obecnie w jakimś klubie sportowym?

Macierzą jest Sokół Serock, filia w Zegrzu, pod czujnym okiem trenera Krzysztofa Szymańskiego, swoją cegiełkę do tenisowego muru i szlif w hartowaniu stali dokłada także m.in. Konrad
Brodnicki. Oczywiście Ignacy niemało też, na naszą skromną miarę, trenuje w domu.

Ile godzin tygodniowo Ignacy poświęca na treningi i doskonalenie swoich umiejętności gry w tenisa stołowego?

Około 16, ale bywa i więcej, połowa to praca w szkole i klubie, reszta – domowe ćwiczenia i sparingi. Zdaje się, że tenis stołowy to jedna z nielicznych dyscyplin, gdzie umiejętności techniczne, pamięć mięśniowa i odpowiednio wcześnie rozpoczęty trening, pozwalają zniwelować przewagę wieku, siły czy wzrostu… Słowem, można jeszcze, niemalże sposobem gospodarczym, dorzucić
tych kilka groszy do rozwoju zawodnika, choć nieuchronnie nadchodzą czasy, gdy trzeba będzie za Ignacym, zamiast krzyżować zbrojone karbonem ostrza, jedynie nosić ręcznik, bidon i pokrowiec od rakietki… Ale jak powiada mędrzec: „wszystko płynie”, ma swój początek, środek i… koniec.

Mistrzostwa Polski Ostróda

Czy jako ojciec młodego zawodnika w tenisie stołowym, który uczestniczy już w ogólnopolskich  zawodach zauważa Pan, że jest to dyscyplina sportu popularna wśród dzieci i młodzieży w gminie Serock i powiecie legionowskim?

Jest kilka kręgów owej popularności, najwyższy generują zapewne media tzw. głównego nurtu, ale też centralne czy regionalne władze, fenomeny lokalne, rzutcy i energiczni działacze, trenerzy
z pasją, nadto sukcesy młodych zawodników, za którymi efekt domino. To trochę jak lokowanie produktu, antropologia zakupów, wytropmy najbardziej popularne w piaskownicy dziecko,
przekonajmy, że nasz produkt jest najlepszy, a znajdzie się cały legion naśladowców… tym bardziej, że tenis stołowy to wyjątkowo – zwłaszcza dla dzieci – rozwojowy i godny polecenia Sport.

Czy według Pańskich obserwacji powiat legionowski reprezentuje na różnych turniejach dużo  zawodników w tenisie stołowym?

Do „Sokoła Serock” i „Lotosu Jabłonna” co roku zgłasza się wielu zainteresowanych dyscypliną, obydwa kluby mają dość szeroką kadrę, zwłaszcza w niższych i średnich kategoriach wiekowych,
walczą dzielnie, nie tylko na Mazowszu.

W ilu zawodach/turniejach Ignacy wziął dotychczas udział?

Zapewne uzbierała się już okrągła… liczba, choć ostatni sezon, obarczony pandemicznymi restrykcjami, mocno ograniczył ilość imprez sportowych. Za to końcówka maja, a zwłaszcza
czerwiec, po Covidowym poście – istny róg obfitości, z którego się przelało… grane tydzień po tygodniu, a bywało, że i tego samego dnia! Przyszedł awans, już w pierwszej próbie, do rozgrywanych w Ostródzie Mistrzostw Polski kat. „Żak”…

Które zwycięstwo Ignacy wspomina najbardziej, które przyniosło mu najwięcej satysfakcji i  zadowolenia? 

Świeżo odniesione, podwójne – bo w singlu i deblu – zwycięstwo w turnieju organizowanym przez wielokrotnego Mistrza Polski, Bogorię-Dartom Grodzisk Maz. „Pingla Cup 2021”, nadto I miejsce w nobliwym i długowiecznym memoriale (w tym roku odbyła się już 66 edycja!) redaktora J. Strzałkowskiego oraz drugi rok z rzędu mistrzostwo „Skrzatów” Mazowsza (2020 i 2021). Najbardziej natomiast, hmm, ambiwalentne było 4 miejsce w Mistrzostwach Mazowsza kat. „Żak”, gdy Ignacy, będąc o 2 lata młodszy od czołówki, przebijając się przez eliminacje, musiał rozegrać jednego dnia bodajże 15 spotkań (bo organizatorzy nieszczęśliwie połączyli ze sobą kategorie) – w tym z Mistrzem Polski tejże kategorii, Jakubem Doboszem z Bogorii, i uległ, wycieńczony, ostatecznie w meczu o III miejsce w turnieju finałowym, w pięciu zażartych setach, po piłce obcierce, grając na przewagi. Pocieszające było jednak to, że Ignacy wygrał wtedy turniej eliminacyjny i niejako przed swoim czasem, mógł zagrać w Mistrzostwach Polski wyższej kategorii wiekowej „Żak”.

 

Czy wśród zawodów, w których syn brał udział były już jakieś ogólnopolskie?

W kat. „Skrzat” najbardziej prestiżowy jest „Pingla Cup”, organizowany, jak wspominałem, przez wielokrotnego drużynowego Mistrza Polski i ćwierćfinalistę Ligi Mistrzów Bogorię-Dartom, i to on
uchodzi za nieformalne mistrzostwa tejże kategorii, natomiast w wyższej kat. wiekowej „Żak” – Ignacy m.in. ogólnopolsko „potykał się” w Grand Prix Polski w Krakowie, a także w Mistrzostwach
Polski w Ostródzie.

Czy na turniejach i zawodach, na które jeździ Ignacy jest dużo zawodników w jego wieku?

Turnieje rangi MZTS czy PZTS skupiają odpowiednio kilkudziesięciu, lub, w tym drugim  przypadku, bywa że kilkuset adeptów tenisa stołowego z całej Polski. Czołówka jest tam już starannie wyselekcjonowana, „rządzą” z reguły zawodnicy z najwyższego, powoli zstępującego do jeszcze starszej kategorii, rocznika. Słowem, w pierwszym roku startów najpierw trzeba zdobyć kilka punktów, by nie trafić w I rundzie na faworyta, a w kolejnym roku samemu odpowiedzieć donośniej… Rozmaicie z tym natomiast bywa na turniejach lokalnych, zdarzają się okolicznościowe imprezy, gdzie miesza się zawodników w różnym wieku, daje to dość nieszczególne rezultaty… Konstrukcja np. Mazowieckich Igrzysk Młodzieży Szkolnej też nie należy do najszczęśliwszych, bo czy 8-9- letni, sympatyczny, słuchający na dobranoc o tym, o czym szumią wierzby, mchy i paprocie, „Skrzat”, może walczyć tam skutecznie z pryszczatym, niby pewne pokolenie socjalistycznej młodzieży o krwistych krawatach, wściekłym „Kadetem”, lat 13, który znajduje się na już zupełnie innym etapie rozwoju umysłowego czy biologicznego, i inne bajki świat mu opowiada.

 

Memoriał J. Strzałkowskiego

Jak silna jest rywalizacja w tym sporcie? Czy już u zawodników w tak młodym wieku widać ducha sportowej rywalizacji?

Jak każdy sport – to ujęta w pewne rygory, zmitologizowana wojna, czasami można, jak w baśni, zostać bohaterem, częściej, niby w rzewnej patriotycznej piosnce o Jasieńku, polec, i pod jarem
spać… Nieprędko „poturbowana” świadomość zerwie rosnący na mogiłce białej róży kwiat… Bywają pojedynki bardzo zacięte, gdzie jeśli poleją się łzy – to tylko, cytując serial nie tylko dla dzieci „Pingwiny z Madagaskaru”, są to łzy gniewu!

Czy Ignacy szkoli swoje umiejętności pod okiem profesjonalnego trenera?

Na co dzień trenuje pilnie w sekcji tenisa stoł. Sokoła Serock, filia Zegrze, pod okiem, jak wspominałem, Krzysztofa Szymańskiego. Zarówno trener, jak i zawodnik, którego charakter do najłatwiejszych nie należy, musieli się poznać i do siebie przyzwyczaić, ale współpraca daje znakomite wyniki. Zresztą, gdyby sparafrazować tytuł pewnego popularnego powieścidła, grzeczni idą do nieba, niegrzeczni tam gdzie chcą…

Czy jako ojciec młodego zawodnika w tenisie stołowym, może Pan określić, jak drogi jest to sport? Czy każdy może zacząć go trenować i nie musi przejmować się kosztami, czy jednak sprzęt i szkolenie to droga sprawa?

Koszty nie są małe, choć przy wydatkach np. na tenis ziemny, nie robią specjalnego wrażenia, niemniej koszt profesjonalnych okładzin, które dość często trzeba zmieniać, zwłaszcza że Ignacy
niszczy je w tempie ekspresowym, nadto ewolucje stylu gry, różnorakie „wizje” i „presje”, które wpływają na to, że poszczególne parametry bieżących okładzin stają się dla młodego sportowca
passe… Raz wygrywa szybkość, raz rotacja, a potem znowu, hop-siup, nowa wizja owych parametrów, gdzie dominuje np. wzmożona kontrola… A jeszcze gęstość i grubość okładziny, efekt katapulty, też nie są bagatelne. Nadto czy ta delikatna „klinga” z jakiegoś dajmy na to szlachetnego iglaka, ma być w stylu all-round czy raczej off+, czym smarowana i ostrzona, w ile
ma być zbrojona warstw „karbonu”? Co to właściwie jest ów „tensor”, a czy „katapulta”, jak twierdzi producent, rzeczywiście poraża? To jest ogrom materiału, który trzeba sobie przyswoić.
Wciąż usiłujemy pojąć, metodą prób i błędów – mając za poznawcze narzędzia… okaleczony przekład sieciowego translatora – jak bardzo dane „ostrze” czy okładzina jest „obraźliwa”,
cokolwiek to znaczy…

Skrzaty Jabłonna

Jakie są najbliższe plany turniejowe Ignacego? Czy są wśród nich imprezy ogólnokrajowe? Czy syn ma jakiś idoli wśród zawodników tenisa stołowego? Czy wzoruje się na jakimś profesjonalnym zawodniku?

Wraz z wygraną w „Pingla Cup” i memoriale J. Strzałkowskiego w kat. „chłopcy młodsi”, kończymy sezon. Najważniejszy, po letniej kanikule, będzie I Grand Prix Polski kat. „Żak”, ale to dopiero w październiku 2021, o ile znowu nie przydarzą się okołomedyczne restrykcje i przewlekła sportowa posucha, gdy pluchy, zawieje i zamiecie… a co do „idola”, Ignacemu na razie najbliższy jest „duchowo” Fan Zhandong. Chiński zdobywca Pucharu Świata imponuje dynamiką, energią i siłą, ale, na kolejnym zakręcie historii, we wczesnym nastolęctwie, nie zdziwię się, jeśli „idolem” Ignacego będzie np. wrzeszczący i miotający się jak wściekła łasica, japoński pretendent Tomokazu Harimoto. Zdaje mi się, że ów Harimoto jest najbardziej „obraźliwy” z całego stołowo-tenisowego Touru.

Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów.