Miasta na całym świecie rezygnują z samochodów

pexels-elina-fairytale-5076295

Miasta próbują zmniejszyć używanie aut.

Coraz więcej miast ogranicza możliwość wjazdu do centrum aut osobowych. Nawet na przykładzie Legionowa możemy już odczuć jak nieprzejezdne stają się główne ulice miasta w godzinach szczytu. Jaka czeka nas przyszłość? Jak do problemu podchodzą różne miasta na świecie?

Jak podaje BBC, kilka lat temu, można było usłyszeć głosy mówiące o amerykańskiej wojnie z samochodami. Jednak nie tylko w Ameryce. Oskarżenia pojawiły się w Wielkiej Brytanii już 15 lat temu, kiedy Londyn przygotowywał się do wprowadzenia systemu opłat za wjazd do centrum miasta. Niedawno, w związku z rozszerzeniem strefy niskiej emisji, w której pobierane są opłaty od samochodów niespełniających określonych norm emisji spalin, protestujący zburzyli kamery kontrolne. W belgijskim mieście Gandawa zastępca burmistrza otrzymał groźby śmierci w następstwie wprowadzonego w 2017 r. planu zniechęcania do krótkich podróży samochodem.

Ludzie chodzący ulicą w mieście.

Pomimo trwającego sprzeciwu, miasta na całym świecie kontynuują wysiłki mające na celu zmniejszenie natężenia ruchu poprzez zachęcanie kierowców do rezygnacji z samochodów na rzecz bardziej ekologicznego transportu.

Paryż postawił sobie za cel wprowadzenie zakazu używania samochodów na gaz do 2030 r. Z kolei w 2024 r. Nowy Jork ma przeprowadzić pierwszy w kraju eksperyment dotyczący ograniczenia ruchu samochodowego: uruchomienie opłaty za wjazd na niektóre trasy.

 

Co więcej, reformy w innych miejscach sugerują, że pomimo początkowego zniechęcenia, plany ograniczenia ruchu samochodowego na dłuższą metę stale zyskują akceptację społeczną. Kiedy w 2007 r. miasto Lublana w Słowenii wprowadziło ruch pieszy w centrum miasta, sprzeciw był znaczny, a mieszkańcy obawiali się ograniczonego dostępu do swoich domów — jednak nieco ponad dziesięć lat później około 90% stwierdziło, że jest przeciwnych ponownemu wprowadzeniu samochodów.

Droga do zmian.

Takie zmiany przyjmują się lepiej, gdy oprócz ograniczania ruchu samochodowego miasto zachęca i zapewnia możliwość do aktywnego przemieszczania się.

Chodnik z pieszymi i nastolatkami z deskorolkami.

Eksperci od transportu twierdzą, że trzeba dać ludziom prawdziwy wybór: nie tylko sprawić, by jazda samochodem była kosztowna, ale także umożliwić im przejście na piechotę lub skorzystanie z transportu publicznego, np. wprowadzenie darmowych przejazdów, rozszerzenie usług autobusowych lub możliwość wypożyczenia rowerów.

Obawy wciąż istnieją. „System opłat za wjazd do miasta to tylko kolejna dziura na drodze Nowego Jorku do ruiny” – brzmiał w zeszłym roku nagłówek w jednej z gazet codziennych. A gubernator stanu New Jersey nazwał propozycję „bezczelnym wyciąganiem pieniędzy” przez Nowy Jork.

Kiedy Nowy Jork ogłosił wprowadzenie opłat, miasta takie jak Filadelfia i Los Angeles również zaczęły rozważać taką możliwość. Miasta szukają u siebie nawzajem najlepszych praktyk, a jeśli nowojorski program odniesie sukces, inni burmistrzowie bez wątpienia zaczną myśleć o sposobach wdrożenia czegoś podobnego u siebie.