Legionowo. Za rekultywację zrytych przez dziki osiedlowych trawników zapłacą mieszkańcy? Niepokojące sygnały z SMLW

Dziki przy ul. Hubala w Legionowie (13.02.2024 r.) fot. Czytelnik

Dziki przy ulicy Hubala w Legionowie (13.02.2024 r.), fot. czytelnik

Panoszenie się dzików na legionowskich terenach zielonych jest zagrożeniem, nie tylko dla bezpieczeństwa mieszkańców, ale również dla finansów publicznych. Koszty rekultywacji notorycznie niszczonych przez tę zwierzynę przestrzeni publicznych są bowiem ogromne. – W naszej sytuacji są to pieniądze – nie oszukujmy się – które uderzają w mieszkańców. Przecież nikt z nas pracowników spółdzielni, czy też jej prezes nie dodrukuje sobie pieniędzy, tylko kosztami rekultywacji będą obciążeni mieszkańcy – zapowiedziała Monika Osińska-Gołaś, kierowniczka administracji osiedla Sobieskiego w Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko-Własnościowej (SMLW) w Legionowie. Takie informacje przekazano podczas spotkania rady wskazanego osiedla, które odbyło się w styczniu 2024 r.

Spotkanie rady spółdzielczego osiedla Sobieskiego zdominowane przez dziki

W styczniu 2024 r. odbyło się spotkanie rady spółdzielczego osiedla Sobieskiego, na którym poruszono m. in. temat nadmiernej populacji dzików bytujących w Legionowie. W rozmowach tych wzięli udział wiceprezydent miasta, Piotr Zadrożny, szefostwo Straży Miejskiej (SM) oraz kierownictwo administracji osiedla Sobieskiego w SMLW. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że problem ten w ostatnim czasie bardzo się nasila, a dziki zadomowiły się na legionowskich blokowiskach, co budzi ogromny lęk wśród mieszkańców. Krótką relację z tej dyskusji uwieczniono na filmie spółdzielczej telewizji LTV, opublikowanym w mediach społecznościowych 2 lutego 2024 r.

Żądamy, abyśmy mogli czuć się bezpiecznie na ulicach i chodnikach naszego pięknego Legionowa! – mówią spółdzielcy ustami swoich przedstawicieli

Liczba dzików bytujących na przestrzeniach miejskich, zwłaszcza tych znajdujących się na spółdzielczych blokowiskach na przestrzeni ostatnich tygodni pomnożyła się i to znacznie. Nie ma dnia, aby legionowianie w mediach społecznościowych nie alarmowali o kolejnych osobnikach tego gatunku, którzy przychodzą pod ich okna i szukają pożywienia. Mało tego, wśród wielu mieszkańców narasta strach przed tymi zwierzętami – boją się oni o swoje życie i zdrowie, jak również o zdrowie i życie swoich dzieci. Lęk ten z pewnością spotęgowała wiadomość z Gdyni, która obiegła opinię publiczną tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Mianowicie, 21 grudnia 2023 r. przy ulicy Raduńskiej w Gdyni dzik zaatakował 55-latkę, która tego spotkania nieomal nie przypłaciła życiem. Kobieta na szczęście przeżyła, ale tuż po tym ataku w stanie krytycznym trafiła do szpitala, gdzie musiała zostać poddana operacji. – Nie jest powiedziane, że coś takiego nie stanie się w Legionowie. Może w końcu dojść do sytuacji, że ten problem niechciany ani przez miasto, ani przez starostwo, ani przez nadleśnictwo, ani przez nikogo eskaluje na tyle, że dojdzie do jakiegoś groźnego wypadku – mówiła na antenie spółdzielczej telewizji LTV Monika Osińska-Gołaś, kierowniczka administracji osiedla Sobieskiego w legionowskiej SMLW. – My czekamy, a wręcz żądamy, abyśmy mogli czuć się bezpiecznie na ulicach i chodnikach naszego pięknego Legionowa – wtórowała jej Danuta Ulkie, przewodnicząca rady spółdzielczego osiedla Sobieskiego.

Brakuje odwagi do przecięcia tego węzła gordyjskiego…?

Obecność stad dzików w Legionowie jest poważnym zagrożeniem, którego rządzący już od wielu miesięcy nie potrafią skutecznie wyeliminować. Problem tkwił i wciąż tkwi w tym, że z uwagi na panującą na m. in. Mazowszu epidemię wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń (ASF) wśród tych zwierząt, nie można ich jedynie odławiać i wywozić do lasów rosnących w innych regionach Polski, tylko po ich schwytaniu, trzeba je uśmiercać. Zielone światło do pozbycia się w powyższy sposób 30 dzików z terenu Legionowa, jeszcze w zeszłym roku zapalił Powiatowy Lekarz Weterynarii w Nowym Dworze Mazowieckim. Władze miasta nie wykonały jednak tej decyzji – przetarg na połączony z farmakologicznym uśmierceniem odłów 30 sztuk tych zwierząt nie został rozstrzygnięty, ponieważ nie było chętnych do wykonania tej usługi. Do dzików na terenach miejskich nie wolno też strzelać. Można to robić jedynie w lasach, co w ostatnim czasie czynili łowczy z wielu lokalnych kół łowieckich. Sęk w tym, że sezon łowiecki, w którym można polować na dziki powoli dobiega końca. A dziki, jak były w Legionowie, tak nadal w nim są i to wcale w nie mniejszym – jak przed rozpoczęciem tych polowań – gronie.

 

Służby wyganiają dziki do pobliskich lasów, a łowczy zatrzymują je tam kolbami kukurydzy

Przedstawiciele legionowskiego samorządu w osobach wiceprezydenta, Piotra Zadrożnego oraz komendanta SM, Adama Nadworskiego podczas wspomnianego powyżej spotkania zapewnili spółdzielców, że ratusz walczy z dzikami na kilku polach. Z jednej strony, służby miejskie regularnie przeganiają tę zwierzynę do pobliskich lasów, gdzie łowczy z miejscowych kół łowieckich próbują ją tam zatrzymać m. in. rozkładanymi kolbami kukurydzy. Na granicach miasta i lasów wciąż rozsypywany też jest specjalny środek odstraszający dziki i zniechęcający je do wizyt w mieście. Z drugiej strony, władze lokalne poprzez media i ulotki edukują legionowian, że dokarmianie dzików poprzez wyrzucanie resztek jedzenia na miejskie przestrzenie publiczne jest obecnie zagrożone karami administracyjnymi, a samo takie zachowanie jest karygodne, bo wymierzone jest w bezpieczeństwo publiczne. Kolejnym krokiem, który ostatnio podjęto jest też skierowany do starosty legionowskiego, Sylwestra Sokolnickiego wniosek o powołanie w podległym mu urzędzie koordynatora ds. dzikiej zwierzyny. Informowaliśmy o tym w tej wiadomości.

Dziki zagrażają też finansom publicznym

Innym, mocno rażącym w oczy problemem wynikającym z obecności dzików na m. in. spółdzielczych osiedlach w Legionowie są zryte i poniszczone zielone przestrzenie zlokalizowane między blokami. Jeszcze w zeszłym roku SMLW oszacowała straty wyrządzone przez stada dzików w osiedlowej zieleni na blokowiskach w Legionowie i w ościennej Jabłonnie na kwotę ponad 300 tys. zł. Szefowie tej instytucji chcieli, aby wojewoda mazowiecki, jako przedstawiciel skarbu państwa, który jest właścicielem tych zwierząt wskazaną kwotą pokrył te straty. Pieniędzy tych jednak nie zdobyto. Informowaliśmy o tym w tej wiadomości.

Czy i ile spółdzielcy zapłacą za rekultywację zniszczonych przez dziki terenów zielonych?

Z perspektywy SMLW oraz władz miasta panoszenie się dzików w Legionowie przynosi dodatkowe zagrożenie, tym razem jednak dla finansów publicznych. Chodzi oczywiście o koszty rekultywacji notorycznie niszczonych przez te zwierzęta terenów zielonych. Te koszty są bowiem ogromne. – W skali miasta widać, że obszar terenów zniszczonych przez dziki jest ogromny – mówiła jeszcze w styczniu 2024 r. na antenie spółdzielczej telewizji LTV Monika Osińska-Gołaś, kierowniczka administracji osiedla Sobieskiego w SMLW, dodając zarazem, że wyrównanie tych terenów, ponowne ich obsadzenie trawą i dalsza pielęgnacja generuje olbrzymie koszty. – W naszej sytuacji są to pieniądze – nie oszukujmy się – które uderzają w mieszkańców. Przecież nikt z nas z pracowników spółdzielni, czy też prezes nie dodrukuje sobie pieniędzy, tylko kosztami rekultywacji będą obciążeni mieszkańcy – zapowiedziała następnie. Mimo, iż żaden z włodarzy ani Legionowa, ani SMLW tego nie chce, to takie są niestety fakty. Niewykluczone zatem, że jeśli spółdzielnia nie pozyska pieniędzy na rekultywację zrytych przez dziki osiedlowych terenów zielonych od jeszcze innych instytucji zewnętrznych, to kosztami tymi w przyszłości obciąży spółdzielców, podnosząc im na przykład stawki płaconego w comiesięcznych czynszach funduszu remontowego.