Roman Smogorzewski: Pogodzić sprzeczne pragnienia

Roman-Smogorzewski

Roman Smogorzewski (fot. UML)

Pod koniec trzeciej kadencji prezydentury Romana Smogorzewskiego, zapytaliśmy go o to, jak wygląda zarządzanie Legionowem i jak to miasto zmieniło się na przestrzeni kilku lat. Czego brakuje, co udało się zrobić?

Panie Prezydencie, czy Legionowo „porusza” swoich mieszkańców?

– Z każdym rokiem coraz bardziej. Legionowo to specyficzne miasto – większość mieszkańców przybyło tu w latach 80-tych, duża część sprowadziła się w ostatnich kilku latach. To wymagający „klienci” – sprowadzili się do nas dla wygody, dla oszczędności, dla usług i ponieważ jesteśmy blisko Warszawy. Od miasta oczekują dobrego dojazdu do pracy, miejsc w szkołach i przedszkolach, sprawnej obsługi w urzędzie i opieki zdrowotnej. Ale jednocześnie mamy też mieszkańców, którzy widzą, jak bardzo Legionowo zmieniło się na przestrzeni 10-12 lat, chcą aby nie tylko wygodnie im się mieszkało, ale także żeby na miejscu, bez konieczności dojazdu do stolicy, mieli zapewnioną rozrywkę, zakupy, kawiarnie i restauracje, kulturę. Zadaniem samorządu jest pogodzenie ich często sprzecznych pragnień.

Czy one rzeczywiście są tak sprzeczne?

– Często tak. Jedni chcą ławek, na których można posiedzieć, dla innych jest to miejsce, w którym zakłócany jest spokój. Rodzice pragną placów zabaw, dla osób starszych taki plac to hałas i bałagan. Każdy chce mieć przystanek przy bloku, ale żeby autobusy nie hałasowały im, tylko sąsiadom. Wyolbrzmiam, ale często tak właśnie to wygląda – kontrowersje i niezadowolenie wzbudza każda, nawet najmniejsza, inwesycja. To co dla jednych jest doskonałą rozrywką – np. koncert w plenerze, powoduje falę protestów, bo zakłócany jest spokój w dniu wolnym od pracy. Pogodzenie interesów wszystkich grup naszego lokalnego społeczeństwa nie jest łatwe.

A jak według Pana mieszka się w Legionowie?

– Coraz wygodniej. W ostatnich 12 latach na inwestycje przeznaczyliśmy około 400 mln zł. Dla jedych to dużo, ale dla innych wciąż za mało. Skanalizowaliśmy i podłączyliśmy do wodociągów prawie całe miasto, utwardziliśmy większość dróg, budujemy chodniki, ścieżki rowerowe, wyremontowaliśmy i rozbudowaliśmy szkoły i przedszkola, wybudowaliśmy kilkanaście placów zabaw i boisk ze sztuczną nawierzchnią. Ale jeżeli ktoś nadal mieszka przy drodze gruntowej albo jego dziecko nie dostało się do przedszkola, nie będzie tego dostrzegał. Dla niego będzie to porażka władz miasta. A my musimy pokornie stwierdzić, że nie jest idealnie – zawsze pozostaje jeszcze coś do zrobienia.

Szkoły i przedszkola to temat na czasie, bo rok szkolny tuż tuż. Czy rodzice mają powody do zmartwień?

Absolutnie nie. Wszystkie szkoły gotowe są na przyjęcie dzieci, w wakacje spółka KZB wyremontowała je i odnowiła. Sale są gotowe, bezpłatne podręczniki dla 6-latków zamówione. W idealnej rzeczywistości wszyskie chętne dzieci dostałyby się do przedszkoli miejskich – w tym roku zabrakło miejsc dla części 3-latków. Mam nadzieję, że budowa szkoły w sąsiedniej gminie i utworzenie tam w końcu przedszkola odciąży nasze placówki – co roku obserwujemy przemeldowywanie się dzieci z Jabłonny i Chotomowa do rodziny w Legionowie, aby mogły uczęszczać do naszych placówek. Podobnie jest ze Żłobkiem, który jest największym żłobkiem na Mazowszu, ale niestety jedynym w całym powiecie – uważam, że każda okoliczna gmina powinna mieć u siebie placówkę dla najmłodszych mieszkańców.

W ostatnich latach w Legionowie pojawił się nowy ratusz, Arena, z trudem ale jednak powstaje dworzec. Co jeszcze ma Pan w planach?

Mamy czym się pochwalić – mieszkańcy mogą wygodnie i w przyjaznych warunkach załatwić sprawy w ratuszu, gdzie gościmy także punkt paszportowy, aby nie musieli dojeżdżać do oddalonego od centrum starostwa, mamy salę widowiskową w której odbywają się koncerty i projekcje filmów, Arena żyje sportem, podobnie jak „Orliki” i Stadion Miejski. Dworzec to zarówno nasz największy sukces – walka o te środki była ciężka, projekt pisany w krótkim czasie, by zdążyć w terminie, jak i kłopot na etapie realizacji. Z bólem, ale pnie się do góry – w budynku dworca wstawione są już okna, parking jest gotowy w 90%, droga także jest korytowana i zaczyna być budowana. Trwa to dłużej niż bym sobie tego życzył, ale z drugiej strony jesteśmy jedynym miastem w Polsce, które zadbało o wizerunek „wizytówki”, jaką jest właśnie dworzec. To tu najczęściej rozpoczynają wizytę przyjezdni. My mieliśmy tymczasowe baraki, które udawały dworzec kolejowy i po ponad 20 latach w końcu będziemy mogli powiedzieć, że Legionowo ma dworzec – nie poczekalnię, lecz właśnie dworzec – z punktami usługowymi, kasą biletową i nowoczesną Mediateką. Chciałbym, aby projekt był już gotowy i mieszkańcy mogli z niego korzystać. Inne plany? Kolejne budownictwo mieszkaniowe, stacje i ścieżki rowerowe i drugi basen. Nie tylko pływalnia miejska, ale basen ze strefą rekreacyjną. Mam nadzieję, że w końcu powstanie w Legionowie centrum handlowe z kinem, gdyż tego pragną nasi mieszkańcy. Ale dla większości z nich najważniejsza jest sprawna komunikacja do Warszawy.

A te dojazdy są coraz droższe, a autobusów ubywa, nie ma połączenia do Młocin. Co ze strefą Warszawa +?

Obiektywnie patrząc to w ostatnich kilku latach połączenia ze stolicą znacznie się poprawiły. Jeszcze kilka lat temu nie było autobusu nocnego, nie było pociągów SKM ani „wspólnego biletu”. Po mieście jeżdżą także bezpłatne autobusy dowożące zarówno do stacji PKP, jak i centrum. Komunikacja ze stolicą dużo nas kosztuje – około 6 mln zł rocznie. Autobusu ZTM do Młocin nie ma z winy ZTM – pomimo naszych licznych wniosków i rozmów zarządca transportu nie widzi możliwości dołożenia jeszcze jednej linii do pętli przy stacji Metro Młociny. Natomiast nieustannie przypominam także, że Legionowo ma bezpośredni dojazd do stacji metra – na Dworzec Gdański pociągami SKM i KM. Istnieje także możliwość skorzystania z prywatnej linii łączącej Legionowo ze stacją Metro Młociny.

Ofercie Warszawa + się przyglądamy. Oszczędność, jaką zaproponowali mieszkańcom podwarszawskich gmin radni Warszawy jest zbyt mała i jedynie pozorna. To właśnie mieszkańcy Legionowa, Marek, Piaseczna czy innych gmin aglomeracji codziennie dojeżdżają do stolicy autobusami i pociągami, nie korkują stołecznych ulic, nie zapełniają parkingów, zostawiają w Warszawie swoje ciężko zarobione pieniądze, a w zamian otrzymują zniżkę 14 zł/miesiąc, którą i tak pokryją, tyle że z podatków, które wpływają do kasy miasta. Zaoszczędzone 14 zł to oczywiście ważna, jak każda inna, oszczędność, kwota w budżecie domowym, ale należy głośno i wyraźnie powiedzieć, że dla budżetu miasta, czyli pieniędzy wszystkich mieszkańców Legionowa, koszt tej zniżki będzie wielokrotnie większy. Nie tylko będziemy musieli zrekompensować ZTM tę kwotę, ale także zakupić sprzęt do personalizacji biletów, zatrudnić osobę do obsługi, a biletów Warszawa + nie można doładować w każdym miejscu, tylko w kilku wybranych punktach – oznacza to konieczność podróży, stania w kolejkach. Zawsze uważałem, że różnica w cenie dla „warszawiaków” i „obcych” nie powinna być aż tak duża, powinno się doceniać zalety aglomeracji, a nie karać podróżnych, którzy i tak dużo czasu i pieniędzy marnują dojeżdżając do Warszawy.

Czyli Warszawy + nie będzie w Legionowie?

Tego nie powiedziałem. Zobaczymy, jak zadziała to w Markach, co powiedzą mieszkańcy, jak gmina poradzi sobie organizacyjnie. Myślę, że należy podkreślać zalety innej zmiany taryfowej – wprowadzenia biletów obowiązujących wyłącznie w strefie podmiejskiej. Normalny bilet 30-dniowy kosztuje 112 zł, a ulgowy – 56 zł – to ważna zmiana i realna oszczędność dla naszych mieszkańców.