Po starcie w Londynie niestety pozostał niesmak

52045b2d4006d.jpg

16. miejsce w sztafecie 4 x 100 m stylem zmiennym i 32. miejsce stylem klasycznym na 100 m podczas igrzysk olimpijskich w Londynie. Chociaż nie przywiózł do Legionowa medali, zachował zdrowy dystans do siebie i swojego startu podczas igrzysk. Na razie w gronie najbliższych odpoczywa, ale już myśli o olimpiadzie w Rio de Janeiro. Podkreśla, że w przygotowaniach zawodników najważniejsze jest odpowiednie nastawienie psychiczne do startu i trening mentalny. O wspomnieniach z Londynu, atmosferze w wiosce olimpijskiej i planach na przyszłość z Dawidem Szulichem rozmawia Katarzyna Śmierciak.


Jakie są twoje wrażenia po pobycie na pierwszej Olimpiadzie? To chyba wielkie przeżycie dla tak młodego zawodnika?
– Sama możliwość uczestnictwa w tym wielkim sportowym wydarzeniu to coś niesamowitego. Warto jest trenować wiele lat po to, by to przeżyć. Ale sam pobyt to nie wszystko. Przez cały rok przygotowań do tych igrzysk trenowaliśmy naprawdę mocno. Wyniki niestety nie odwzorowały pracy, jaką wykonaliśmy. Stąd mieszane uczucia we mnie.

Jak oceniasz swój występ? Uważasz, że byłeś dobrze przygotowany do zawodów? Czy wyniki były zgodne z twoimi oczekiwaniami? Czy czegoś zabrakło?
– Byłem przygotowany na rekord życiowy. Byliśmy z trenerem pewni tego, że go pobiję. Gdybym uzyskał rekord Polski, półfinał byłby w moim zasięgu. Prawdą jest, że poziom na 100 m stylem klasycznym w ciągu ostatnich lat bardzo poszedł do góry. Cztery lata temu w Pekinie trzech, czy czterech zawodników uzyskało czas poniżej jednej minuty. W Londynie było ich już dwunastu. Postęp jest ogromny. Ja popełniłem błędy już na starcie. Nie wyszedł mi skok, ale nadrobiłem to na pierwszej części dystansu do nawrotu. Tam byłem drugi i niestety za szybko zrobiłem nawrót i z tego wynikły kolejne błędy – byłem za daleko od ściany, za słabo się od niej odepchnąłem. Później wypłynąłem na dalszej pozycji i ciężko było już cokolwiek z tym zrobić. Wiadomo, że każdy walczy do końca i ja też tak zrobiłem. Wiedziałem, że byłem dobrze przygotowany, dlatego po starcie został niedosyt, bo wiem, że mogłem dać z siebie o wiele więcej. To były moje pierwsze igrzyska i drugie takie zawody w życiu, presja była ogromna.

Co jeszcze mogło być tego przyczyną?

– Na siedemnastu zawodników Polski Związek Pływacki zgłosił do wyjazdu z nami tylko trzech trenerów. Jeżeli byłby to sport zespołowy, to mieściłoby się to w granicach. Ale my uprawiamy sport indywidualny, każdy specjalizuje się w innej konkurencji.

Teraz wszyscy rozliczają polskich sportowców z ich startów, a w przypadku naszego kraju z medali. Jako pełnoprawny członek polskiej reprezentacji na igrzyska w Londynie jak oceniasz start naszej ekipy?
– Niestety pozostał niesmak po starcie moim i naszych zawodników. Wszyscy czekali na występ najlepszych zawodników – Kondrada Czerniaka i Radka Kawęckiego. Jednak oni wystąpili poniżej oczekiwań. Otylia też płakała po starcie. Była wzruszona niesamowitym przeżyciem, jakim jest występ na igrzyskach, ale niedosyt w głowie i w sercu pozostał.

Jaka panowała atmosfera w wiosce olimpijskiej – wzajemnego wsparcia czy może rywalizacji? Jak dogadywałeś się z innymi zawodnikami?

– Atmosfera nie była taka, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nie motywowała, jak powinna i miało to na pewno ogromny wpływ na kolejne starty. Brakowało mi pozytywnej energii panującej w zespole amerykańskim. Zawodnicy, pomimo tego że startują w konkurencjach indywidualnych, nie skupiali się tylko na sobie, a na całej drużynie. Najważniejsze w życiu i w pływaniu jest nastawienie psychiczne. To, jak się zachowujemy, jak podchodzimy do startu, o czym myślimy, ma ogromny wpływ na wyniki. To też trzeba trenować. To nie jest tak, że będziemy wzmacniać siłę, wytrzymałość to będziemy szybko pływać. Te elementy są porównywalne i wytrenowane do maksiumum u wszystkich. Technika i treningi mentalne mają bardzo duży wpływ i to właśnie  jest przyszłością sportu. Uważam, że nasz zespół jest zaniedbany pod tym względem. Takie są nie tylko moje odczucia, ale wszystkich, którzy tam byli. Negatywna energia, która płynęła z wielu źródeł, miała wpływ na nas wszystkich. Nie można dopuścić do przemęczenia materiału – ani psychicznego, ani fizycznego.

Myślisz, że to przemęczenie było przyczyną wyniku naszych siatkarzy na igrzyskach?
– Wielka szkoda, tak jak i my nie byli zadowoleni swoim występem. Nie zawsze w sporcie jest się na najwyższym miejscu. To byłoby nudne, gdyby każdy tylko wygrywał. A tak się coś cały czas dzieje, jest ciekawie. We wszystkim trzeba znajdować pozytywne strony.

Jeszcze miesiąc wakacji. Jak odpoczywasz po olimpiadzie?
– Miałem bardzo miłe powitanie przygotowane przez rodzinę i kolegów. Mam wreszcie czas dla moich najbliższych, dziewczyny i kolegów. Dzisiaj spałem do 10.00 i bardzo mi się to podoba, (śmiech), bo normalnie wstaję pięć godzin wcześniej. Nigdzie nie planuję wyjeżdżać, bo naprawdę dość się najeździłem. Lubię pobyć w domu, z rodziną i ze znajomymi. To jest dla mnie ważne i to mi daje szczęście.

Szykujesz się już na powrót do szkolnych zajęć i szarej rzeczywistości?
– W październiku trzeci raz rozpocznę wychowanie fizyczne na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Za pierwszym razem podchodząc do rozpoczęcia nauki na tej uczeln, już będąc mistrzem Polski, nie miałem indywidualnego toku nauczania i byłem bardzo zawiedziony z tego powodu. Siłą rzeczy nie mogłem uczestniczyć we wszystkich zajęciach, bo odbywały się w czasie moich treningów. Wielu zawodników, będąc na warszawskiej uczelni, jest po pięć lat na pierwszym roku, więc pocieszam się, że nie jest ze mną tak źle (śmiech).

Jakie masz plany na przyszłość? Zobaczymy Cię jeszcze przy okazji relacji z Rio de Janeiro?
– Omówiliśmy z trenerem szczegółowo cały sezon – wszystkie starty i przygotowania. Trzeba wyciągnąć wnioski z błędów, które się popełniło, nie tylko podczas zawodów, ale i podczas przygotowań. Trzeba pracować dalej, żeby za cztery lata móc powalczyć o coś więcej i ścigać się z najlepszymi. Cały czas trzeba coś poprawiać i zmieniać i jedynie to daje możliwość utrzymania się w czołówce. Dopóki w swojej pracy czynimy postępy, wszystko jest w porządku. Jeżeli zaczynamy stać w miejscu – tak naprawdę cofamy się, bo cały świat idzie do przodu.