Marek Papszun: Życzę, by kibice skandowali nazwisko Ziąbskiego

Papszun-Dzisiewicz-Ziabski

Marek Papszun, Sebastian Dzisiewicz i Dariusz Ziąbski (fot. T. Piwnikiewicz)

Wypowiedź Marka Papszuna po meczu z Motorem Lublin była niezwykle obszerna. Były już trener Legionovii dziękował piłkarzom i krytykował zarząd klubu.

O meczu:

– To był mecz, którego nie graliśmy pod presją. Chcieliśmy go dobrze zagrać. Uczulaliśmy zawodników, że Motor to nie jest zła drużyna. Ma wielu zawodników, którzy grali na wyższym poziomie i to było dziś widać – dlatego cieszę się, że wygraliśmy. Pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem i gratuluję chłopakom.

O sobie w Legionovii:

– Wiadomo, że to jest mój ostatni mecz w Legionowie, więc trzeba się pokusić o takie podsumowanie i podziękowanie za to, co tutaj wspólnie stworzyliśmy. Dwa i pół roku to trochę dużo jak na warunki nie tylko polskie. Trenerzy się wszędzie zmieniają – to jest taki zawód. Tych meczów trochę było, bo aż 79. 49 wygranych, tylko 16 porażek w trzecie i w drugiej lidze (reszta remisy – przyp. red.), więc ta praca tutaj była owocna i możliwa tylko przy pomocy wielu ludzi. Przede wszystkim chciałbym pogratulować zawodnikom, którzy tu się sprawdzili przede wszystkim jako ludzie, bo miałem to szczęście, że pracowałem z fantastycznymi ludźmi zawsze się z nimi miło współpracowało, nie było żadnych zgrzytów, chociaż wiadomo, że tu jest armia facetów, każdy ma inny charakter, nie było z tym problemów. Nie dość, że uzdolnieni piłkarsko, to jeszcze fantastyczni ludzie.

O władzach Legionovii:

Zaczęliśmy to wszystko budować jak prezesem był jeszcze Pan Janusz Gębarowski z różnych przyczyn to się zmieniło, różne zawirowania i kolejny zarząd. Zostałem zwolniony na chwilę po ponownym przyjęciu. Ponownie stanęliśmy na nogi. Wydawało się, że nowy zarząd pociągnie to w dobrym kierunku. Niestety drużyna i ja zostaliśmy sami… Był jeden człowiek z zarządu, który nam pomagał, ale sam nie mógł nic wskórać. Sprawa jest prosta – my swoje zadanie wykonaliśmy. Czwarte miejsce, fajna drużyna, zarząd z prezesem Ziąbskim na czele ma teraz pole do popisu. Liczę, że pokaże w tej drugiej lidze na co rzeczywiście ich stać. Życzę prezesowi Ziąbskiemu, żeby nie musiał prosić kibiców o jakieś głosy po kilku latach i żeby kibice też skandowali jego nazwisko. Jeśli on doprowadzi do tego, to ja też tu przyjdę i też będę skandował.

Marcin Koryń