KPR umacnia się na fotelu lidera

52045bd2b5ecd.jpg

Po sobotnim zwycięstwie 30:27 (13:11) nad drużyną Mebel Wójcik Elbląg, piłkarze ręczni KPRu Legionowo umocnili się na pierwszym miejscu w tabeli I ligi mężczyzn. Podopieczni trenerów Cieślikowskiego i Smolarczyka po 4 kolejkach mają na swoim koncie 3 zwycięstwa i remis.


Faworyt nieco zawodzi

W żadnym z dotychczasowych starć legionowianie nie byli stawiani, jako murowany faworyt do wygranej. Pojedynki z Uniwersytetem Warszawski, Wybrzeżem Gdańsk i Pomezanią Malbork wywindowały jednak drużynę prowadzoną przez duet trenerów Cieślikowski-Smolarczyk na pierwsze miejsce w tabeli. Nic więc dziwnego, że przyjeżdżający w miniony weekend do Legionowa zespół z Elbląga miał zostać kolejną „ofiarą” dobrej formy KPRu. – Dobre wyniki KPR, to nie przypadek. O zwycięstwo na pewno nie będzie łatwo. Cały nasz zespół oglądał mecz KPR z Pomezanią w Malborku i goście pozostawili dobre wrażenie. Są poukładanym zespołem – stwierdził jeszcze przed spotkaniem dyrektor elbląskiego klubu, Jerzy Kruszewski. Jak się jednak okazało na żywo, KPR nie był w stanie od początku zdominować rywalizacji. Pierwsze minuty były pokazem dobrej gry bramkarzy obu ekip – Tomasza Szałkuckiego z KPRu i Marka Wróbla z Elbląga, a także koncertem nieskuteczności obu stron w ataku. Do tego dołożyło się mnóstwo niedokładności i brak porządku w grze oraz proste błędy własne. Obie strony bramki zdobywały z niezwykłą trudnością. W drużynie z Legionowa nieco w cieniu pozostawał jeden z najskuteczniejszych graczy KPRu w ostatnich spotkaniach, Tomasz Pomiankiewicz. Odpowiedzialność za punkty wzięli zatem na swoje barki Mateusz Zasikowski i Kamil Ciok, choć i oni nie byli tego dnia mistrzami skuteczności. Rozkojarzenie KPRu zręcznie zaczęli wykorzystywać szczypiorniści z Elbląga i w 15 minucie prowadzili 7:5. Widząc słabą grę swojej drużyny, trener Cieślikowski zdecydował się na zmiany. Niewidocznego Pomiankiewicza zmienił Mateusz Wiak, a w miejsce obrotowego Tomasz Kasprzaka, który tego dnia po kwadransie gry wyglądał tak, jakby przebiegł maraton, wskoczył Mikołaj Milewski. Jak się później okazało, obie zmiany były strzałem w dziesiątkę. Co prawda nowi gracze potrzebowali kilku minut, aby wejść w rytm spotkania, jednak później głównie za ich sprawą KPR dogonił rywala i zdołał wyjść na prowadzenie. Nie ma co ukrywać, że apatycznie grający szczypiorniści z Elbląga nie byli równorzędnym rywalem…z drugiej jednak strony KPR też nie rozgrywał świetnego meczu i ostatecznie po pierwszej części gry na tablicy widniał wynik 13:11.

Koncentracja to podstawa
W drugiej połowie KPR spokojnie kontrolował przebieg spotkania, po części dzięki poprawnej grze Tomasza Szałkuckiego, a także dobrej postawie w ataku Cioka i Zasikowskiego. Nie oni jednak byli tego dnia najlepsi w drużynie gospodarzy. Na pierwszy plan wysunął się rozgrywający, Mateusz Wiak. Młody gracz KPRu raz po raz nękał obronę przyjezdnych dzięki odważnym wejściom, a także decydując się na rzuty z dystansu – jeden z takich rzutów w 13 minucie drugiej części, kiedy to Wiak zdobył bramkę uderzając ponad potrójnym murem obrońców, był jednym z najładniejszych zagrań tego dnia. Niestety pod koniec znów w szeregi gospodarzy wdarła się znana już z pierwszej połowy niedokładność. Gdy w 25 minucie na tablicy widniał wynik 28:22, goście przypomnieli sobie, że warto, aby jeszcze coś tego dnia ugrać. I ugrali, dochodząc do przeciwnika nawet na dwa punkty różnicy. Ostateczny rezultat 30:27 jest sprawiedliwy, ale gdyby mecz potrwał jeszcze kilka minut, to KPR mógłby wcale nie cieszyć się z wygranej. Bohater spotkania, Mateusz Wiak, tak w pomeczowym wywiadzie ocenił postawę swojej drużyny – Daliśmy z siebie bardzo dużo, choć na pewno można było z tego spotkania wyciągnąć jeszcze więcej i wygrać wyżej. Zarówno w tym, jak i w poprzednim spotkaniu wyszliśmy na parkiet spięci, a może za bardzo rozluźnieni. Później dostaliśmy jednak od trenera kilka reprymend i wszystko zaczęło iść dobrze, koncentracja wrócił. Staraliśmy się ten mecz z zespołem z Elbląga dociągnąć do końca i mamy powody do radości, bo punkty są punktami. Styl też się liczy, ale jeżeli jego nie ma, to ważne jest zwycięstwo i z tego się cieszymy. W podobnym tonie wypowiadał się także kierownik drużyny, Maciej Skawiński, były kapitan zespołu –Cieszy kolejne zwycięstwo, które pozwoli nam sie umocnić na pozycji lidera. Nie przyszło jednak tak łatwo jak wiele osób postronnych zakładało przed meczem. Szkoda kilku zmarnowanych sytuacji 100%. Wynik końcowy mógłby być wtedy na pewno okazalszy. Przed nami kolejne wyzwania, każdego przeciwnika traktujemy z szacunkiem i do każdego meczu podchodzimy z jak największą koncentracją. – podsumował.

Tomek Piwnikiewicz