Ludzie legionowskiej siatkówki: Konrad Ciejka – Dla Legionovii zostawił Legię

Konad-ciejka

Konrad Ciejka (fot. Ryszard Glapiak)

 

Zdradził piłkę nożną dla siatkówki. Tata zawodniczki LTS. Przez nią trafił do LTS, bo chciał pomóc w opiece nad dziećmi. Aktualnie z trenerami LTS, kierownikami grup, na bazie SOS-u i legionowskich szkół tworzy siatkarską akademię.

Tomasz Uchman: LTS Legionovia. Matka Legionovii S.A., drużyny z najwyższej klasy rozgrywek, która sama odnosi sukcesy w rozgrywkach młodszych dziewcząt . Spokojnie może Pan powiedzieć – chwilo trwaj!

Konrad Ciejka:  Pozornie. Nie wszystko jest poukładane. Wciąż szlifujemy elementy składowe organizacji.

Czyli co?

Sposoby naboru dziewcząt do mini siatkówki. Temu głównie chcemy się poświęcić w tym sezonie. Dlatego przy Siatkarskim Ośrodku Szkolnym powstaje akademia, która zrzeszy szkoły podstawowe z Legionowa i okolic. Na razie tworzymy to w samym mieście, ale chcemy zaangażować w to sąsiednie gminy: Jabłonnę, Wieliszew, może Nieporęt i Nowy Dwór Mazowiecki. Z działaczami z NDM rozmawiamy też o czymś więcej, niż tylko lokalnym przedsięwzięciu. Bo Legionowo jest za małe, by dało się z tej populacji wyławiać siatkarskie perełki. Dlatego do SOS-u ściągamy dziewczęta z całej Polski. Mamy warunki ku temu – świetną bazę, doświadczonych trenerów, jednych z najlepszych w kraju, także tych z młodego pokolenia. Chodzi o to, by mieli kogo trenować. Musimy szukać diamentów, by zrobić z nich brylanty. A szukać musimy w najmłodszych grupach wiekowych 7 -8 lat.

To plan, czy już rzeczywistość?

Mamy plan i prowadzimy rozmowy. Rozmawialiśmy w szkole na Piaskach, gdzie w SOS-ie trenują Dawid Michor i Aleksander Miętek. Przedstawili pani dyrektor i plan, i konkretny program działań, cały harmonogram szkolenia i w najbliższych dniach zorganizujemy tam lekcję pokazową, a potem w kolejnych szkołach podstawowych Legionowa. Z udziałem naszych „złotych” kadetek i „brązowych” młodziczek oraz Igi Chojnackiej, twarzy naszej akademii oraz innych dziewcząt pierwszego zespołu z udziałem trenerów Roberta Strzałkowskiego i Piotra Olenderka. Oni mają przygotować tzw. pakiet merytoryczny, czyli zestaw ćwiczeń dla dziewczynek, żeby poznać ich sprawność, motorykę i ogólne predyspozycje. To ma stanowić podstawę kwalifikacji do zespołów siatkówki. Poza tym ważny jest jeszcze wzrost, czyli centymetry. I to coś, co tworzy dobrą siatkarkę. Słabsze motorycznie teraz mogą zabłysnąć później, w kadetkach lub juniorkach.

Mówi pan lekcje pokazowe. Żonglerka piłką nogami może być ciekawa, ale odbijanie piłki rękami?

Zapraszam. Chcemy pokazać dziewczynkom, co można zrobić z piłką. To będą ćwiczenia w dwójkach trójkach, przemieszczenia, ćwiczenia na ciągłość, elementy gry – krzyże, przejścia itd. Sposoby zmylenia przeciwniczki, przejście jednocześnie czterech stref do ataku. Mnóstwo się dzieje w tej grze. Są rzeczy dziwne, a ciekawe dla laika.

Rozmawialiście już w sąsiednich gminach?

To trudne, bo każdy ma swój interes. W NDM mają drugą ligę, chcą walczyć o pierwszą i każdy chce promować swoje miasto. Ale zawsze warto dobrze współpracować. Dopóki tamta drużyna nie gra w Orlen Lidze, my moglibyśmy przejąć najzdolniejsze które mają. W zamian dziewczyny, które u nas nie przebiłyby się do pierwszego składu, mogłyby zasilać pierwszą drużynę z NDM. Nie mogąc grać w Orlen Lidze, grałyby w pierwszej, co jest ważne dla całego cyklu szkoleniowego. Były już takie rozmowy. Trzeba zagwarantować interes obu stron. W tej chwili są cztery dziewczęta wypożyczone do NDM, a jedna młodziczka z NDM jest w naszym SOSie. U nas się szkoli, a tam gra w klubie.

A gminy?

Muszą w to wejść, bo to jest wymagane przy tworzeniu akademii. Gmina musi wyrazić wolę i chęć współpracy. Czekamy na spotkanie z wójtem Wieliszewa, bo w Łajskach nauczycielem jest p. A. Miętek. Ta szkoła jako pierwsza spoza Legionowa ma dołączyć do akademii. Chcielibyśmy, żeby to zaczęło funkcjonować. Potem wyjdziemy do następnych. W ramach akademii mają być spotkania, turnieje międzyszkolne między poszczególnymi grupami wiekowymi. Będzie dużo pracy. Jak to okrzepnie, pójdziemy dalej. Ale w granicach rozsądku, bo nikt nie będzie dojeżdżał z odległości 20-30 km. W bursie są dziewczęta z Międzyborowa, Nadarzyna, Warszawy.

Proszę wyjaśnić, co to jest ta akademia.

To jest wynik współpracy PZPS i Ministerstwa Edukacji. Jest to ogólnopolski projekt dla dzieci i młodzieży, dla dziewcząt i chłopców. Przystąpiliśmy do tego jako LTS. Na tworzenie akademii otrzymaliśmy już z ministerstwa sprzęt o wartości 80 tys. zł. Nie stać byłoby nas na takie wyposażenie. Ten sprzęt trafił do legionowskich szkół. Rozmawiamy też m.in. z dyrektor Wagner z Liceum im. M. Konopnickiej. Niebawem dojdzie do spotkania ze Starostą i podpisania umowy w tej sprawie. Akademię siatkarską będą tworzyły liceum, dwa gimnazja i szkoły podstawowe. Taka piramida szkolenia. Szczególnie zależy nam na udziale szkół podstawowych, bo tam są diamenty, które oszlifujemy w brylanty.

Skąd tyle zapału?

Zajmuję się siatkówką dopiero 4 lata. Przez córkę. Byłem kibicem Legii, chodziłem na wszystkie mecze. Teraz piłki w ogóle nie oglądam – interesuje mnie tylko siatkówka. Na pierwsze zajęcia poszła namówiona przez kuzynkę. Spodobało jej się gra. Trafiły na Piaskach do trenera Janusza Patriaka. Miał na sali wszystkie grupy wiekowe – od najmłodszych do juniorek. Po kilku treningach powiedziała, że chce buty. Woziłem je tam i widziałem, co się działo. Zacząłem pomagać, bawiłem się z najmłodszymi dziećmi w gry i zabawy, odbijanki. Chciałem to jakoś organizacyjnie poukładać. A kiedy córka zdecydowała się na grę w siatkówkę, miałem sprzeczki w domu. Mówiła mi, żebym nie zabierał głosu, bo się nie znam.

Autorytet ojca cierpiał bardzo.

Dlatego ukończyłem kurs instruktorski, co okupiłem kontuzją kolana. Nie działa jak należy. Dwie artroskopie nie pomogły.

Szybko się to wszystko toczy.

Sam jestem przerażony. Kiedy córka zaczynała był jeden trener, teraz jest sześciu. Każda grupa wiekowa ma swojego trenera. Jest, jak powinno być. Po ukończeniu określonego wieku przechodzą do następnego, który je uczy kolejnych elementów, bo każdy jest inny. Wojciech Lalek, jako ostatni, doskonali, dopracowuje ostanie elementy w grupie juniorek. To było moje marzenie – tak poukładać klub, by niezależnie od tego, kto aktualnie pracuje czy sprawuje władzę w klubie, działał system, procedury itd. Bo jeśli nadal będziemy osiągali sukcesy, a liczę na to, trenerzy będą powoływani do szkolenia na szczeblu centralnym. Wtedy, ktoś musi ich zastąpić. Jeśli przyjdzie ktoś następny, nie będzie trzeba budować systemu od początku. To się udało i z tego jestem dumny. Ale to także zasługa córki, czyli Legionovii SA, bez której byłoby to niemożliwe. Żyjemy w symbiozie. W kolejnych latach będą nowe dziewczyny w pierwszym zespole SK banku. Terasz jest pięć w szerokiej kadrze: Iga Chojnacka, Krysia Pietraszkiewicz, Ola Rasińska, Ala Grabka i Basia Zakościelna.

Co w tym sporcie jest wyjątkowego?

To gra drużynowa. Dużo się dzieje, nie ma brutalności, jest inny rodzaj zaangażowania. Czystość gry wyzwala inny rodzaj emocji niż w sportach kontaktowych.

We środę było duże spotkanie z trenerami. Co się stało?

Co jakiś czas spotykamy się w gronie kierowników grup i trenerów, by omówić aktualne problemy. To taka burza mózgów – szukamy sposobów na eliminację problemów, poprawiamy, ustalamy, wdrażamy i są efekty. Potrzebna jest wizja i plan realizacji, żeby do czegoś dojść. Chcemy powtórzyć sukcesy z ubiegłego sezonu i być na stałe w czołówce klubów w Polsce. Sopot, Impel, Police… Tam nie ustaną, a mają więcej środków. Pałac Bydgoszcz też szkoli młodzież. I jest centralne szkolenie w Szczyrku. Do tego my. Te ośrodki mają sprawić, że żeńska siatkówka będzie się rozwijała w Polsce.